Zbliża się magiczna noc przesilenia letniego...
Noc, w której niebo się otworzy, a powietrze wypełnią deszcz i pióra.
Ava urodziła się ze skrzydłami. Pragnie poznać prawdę, odnaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące jej pochodzenia. Niezwykłe wypadki, cudowne zdarzenia, dziwne zbiegi okoliczności i baśniowe rozterki zaprowadzą ją tam, gdzie nie spodziewała się dotrzeć. Kawałek po kawałku odsłania pełną boleści i trosk historię rodziny Roux. Ava Lavender może być pierwszą, która uniknie zguby i ucieknie obojętności. Czy uda jej się odnaleźć prawdziwą miłość?
Dramat Avy rozpoczyna się, kiedy wielce pobożny Nathaniel Sorrows bierze ją za anioła, a jego obsesja na punkcie dziewczyny rośnie...
- opis wydawcy
Dla wielu byłam wcieleniem mitu, uosobieniem najwspanialszej legendy i baśni. Inni uważali mnie za zmutowanego potwora. Ku mojemu nieszczęściu raz zostałam wzięta za anioła. Dla matki byłam wszystkim, dla ojca nikim. Babcia każdego dnia widziała we mnie wspomnienie ukochanych osób, które od niej odeszły. Ale ja znałam prawdę - głęboko w sercu zawsze to wiedziałam.
Byłam po prostu zwykłą dziewczyną.
Wspinaczka po drzewie genealogicznym rodziny Roux była dla mnie nie lada przeżyciem. Trwała ona lata, ale nawet przez moment nie wydawała mi się nudna czy też nieciekawa. W małej francuskiej wiosce oraz jej całkowitemu przeciwieństwu, czyli Manhattanie, poznałam Emilienne oraz jej osobliwe rodzeństwo. Właśnie tam po raz pierwszy (i niestety nie ostatni) ujrzałam oczami wyobraźni kobietę naznaczoną bólem ogromnej straty. Nikomu, nawet najbardziej znienawidzonemu bohaterowi literackiemu, nie życzyłabym przeżyć tyle zła, ile doświadczyła babcia Avy, bo to o niej mowa. Jej magiczne umiejętności... Cóż, nie bez powodu, nawet pomimo jej wewnętrznej siły i dobroci, nazywano ją wiedźmą.
Gdyby [Emilienne] pomyślała o swojej miłości jak o towarze, który można by było zjeść, byłoby to cztery tysiące siedemset czterdzieści pięć ciast wiśniowych. Gdyby miała go przechować, potrzebowałaby dwudziestu trzech tysięcy siedmiuset dwudziestu pięciu szklanych słoików i etykiet oraz piwnicy długości uliczki Pinnacle.
Gdyby miała go wypić, utonęłaby.
Następnie w małym domku na wzgórzu Seattle pojawiła się Viviane, matka Avy. Ta kolejna niesamowita kobieta dorastała pośród nieustannego zapachu pieczonego chleba oraz innych wyśmienitych wypieków. Jej kontaktów z matką nie można nazwać dobrymi, nawet normalnymi - były one specyficzne, a jednak Emilienne kochała córkę ponad życie. Tak samo wielką miłością obdarzyła później swoją wnuczkę, tytułową Avę Lavender, skrzydlatą dziewczynę. Czy Ava w wolnym czasie wzbijała się w przestworza w pełni akceptując swój los? Przekonajcie się sami.
Znowu on. Los. To słowo często towarzyszyło mi, kiedy byłam dzieckiem. Szeptał do mnie z ciemnych kątów pokoju w czasie samotnych nocy. Był pieśnią ptaków na wiosnę i wołaniem wiatru w nagich gałęziach zimowego popołudnia. Los. Zarówno moja udręka, jak i pociecha. Mój towarzysz i moja klatka.
A warto, bo nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek czytająca to osoba choć trochę nie zainteresowała się tą powieścią. Nie brak w niej uroków natury, duchów przeszłości, aniołów, mocy przeznaczenia i cudownego, wręcz niebiańskiego klimatu. Realizm magiczny został w niej ukazany w pełnej krasie. To przepięknie przedstawiona historia nietuzinkowej rodziny zamieszkującej w Ameryce XX w. Smutna, głęboko przejmująca, ale też delikatna niczym piórko. Niezwykła. Genialna. Już dawno jakakolwiek książka nie zadziałała na mnie w taki sposób. Dzieje tych kobiet poruszyły mnie i mam nadzieję, że takich dzieł pojawi się niegdyś na rynku wydawniczym o wiele więcej. Z przyjemnością ujrzałabym ją na dużym ekranie. Polecam wszystkim, bez wyjątku, chociaż w szczególności fanom rodzinnych sag. Mam wrażenie, iż Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender spodobają się każdemu, jednakże w innym stopniu. Ja przepadłam.
★★★★★★★★★★
W y z w a n i a:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+2,3 cm)
Za udostępnienie egzemplarza książki dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non!
PS: Czy wydanie tej książki nie jest piękne? Wydawnictwo SQN jak zwykle odwaliło kawał dobrej roboty! Zdecydowanie jedno z piękniejszych, jakie trzymałam w rękach w tym roku, a nawet w całym życiu.
PS2: Przepraszam że tak krótko!
PS2: Przepraszam że tak krótko!
0 komentarze