10/10

Światło, którego nie widać

21:13

Marie-Laure mieszka wraz z ojcem w Paryżu, jako sześciolatka traci wzrok i odtąd uczy się poznawać świat przez dotyk i słuch. 
Pięćset kilometrów na północny wschód od Paryża w Zagłębiu Ruhry mieszka Werner Pfennig, który jako mały chłopiec stracił rodziców. Podczas jednej z zabaw Werner znajduje zepsute radio, naprawia je i wkrótce staje się ekspertem w budowaniu i naprawianiu radioodbiorników. Odtąd Werner poznaje świat, słuchając radia.
Kiedy hitlerowcy wkraczają do Paryża, dwunastoletnia Marie-Laure i jej ojciec uciekają do miasteczka Saint-Malo w Bretanii.
Werner Pfennig trafia tam kilka lat później. Służy w elitarnym oddziale żołnierzy, który zajmuje się namierzaniem wrogich transmisji radiowych. Podczas nalotu aliantów na Saint-Malo losy tej dwójki splatają się…
- lubimyczytac.pl

,,Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają."* Tak właśnie czuję się w tej chwili. Na samą myśl o tej książce zaczynają mi się trząść dłonie, a mózg mówi, że już nigdy nie znajdę drugiej tak przepięknej powieści (typowy objaw kaca książkowego, nie martwcie się, wkrótce się pozbieram). W momencie, kiedy skończyłam Światło, którego nie widać, stwierdziłam, że jest ona tak wyjątkowa, iż musi znaleźć się dla niej jakieś specjalne miejsce w moim pokoju. Chyba każdy mól książkowy czeka na tę jedyną, tę, która poharata jego serce na malutkie kawałeczki i jeden z nich już na zawsze będzie należał właśnie do niej. Podczas zaczynania lektury Światła..., nie spodziewałam się, że fragment mojego serca zostanie w niej na wieki. A jednak. 

Wszyscy pojawiamy się na świecie jako pojedyncza komórka, mniejsza od drobinki kurzu. Znacznie mniejsza. Podział. Mnożenie. Dodawanie i odejmowanie. Materia przechodzi z rąk do rąk, atomy pojawiają się i znikają, wirują molekuły, łączą się białka, mitochondria wysyłają polecenia oksydatywne, powstajemy jako mrowie połączeń elektrycznych. Płuca, mózg, serce. Po czterdziestu tygodniach sześć bilionów komórek przeciska się przez drogi rodne matki. Krzyczymy. Później atakuje nas świat.

Pokochałam Marie-Laure oraz Wernera i rozstanie z nimi było dla mnie prawdziwym okropieństwem. To postacie do bólu mądre i prawdziwe, autor opisał ich bardzo dokładnie i przenikliwie. Na kartach tej książki możemy poznać mnóstwo dobrze nakreślonych postaci i bardzo się cieszę, że Doerr poświęcił im dłuższą chwilę, by czytelnik mógł się nimi porządnie nacieszyć. Temat drugiej wojny światowej również został w niej perfekcyjnie wykorzystany. Autor w idealnych proporcjach podawał nam na tacy kolejne fakty dotyczące życia Francuzów, Niemców, Polaków, Rosjanin bądź Ukraińców w latach 40' XX wieku. Przeplatające się, krótkie rozdziały: raz z perspektywy eksperta od radiów, raz oczami zmysłami niewidomej dziewczynki. Do tego niesamowity smaczek w postaci Morza Ognia, małego kamyczka, dla niektórych symbolu zbawienia, dla innych udręki, pełniącego w Świetle... niewiarygodnie dużą rolę.

Czasem coś, co jest bardzo małe, może być bardzo piękne... bardzo wiele warte... Tylko najsilniejsi ludzie potrafią się oprzeć takim pokusom.

Dziesięć lat harówy Anthony'ego Doerra nie poszło na marne. To powieść genialna, dopracowana w każdym, nawet najmniejszym szczególe, w której nawet liczba okien, drzew czy też kratek ściekowych robi na czytelniku ogromne wrażenie. Możliwość poznania uczuć osoby niewidomej, dowiedzenia się, z jakimi problemami musi sobie radzić, możliwość zobaczenia życia niemieckich dzieci podczas drugiej wojny światowej, zanalizowania tego, jak działają radioodbiorniki - wszystko to wprowadziło mnie w ogromny zachwyt i jestem pewna, że w to nadzwyczajne uczucie wprowadzi jeszcze dziesiątki a nawet setki ludzi, bo Światło... będę rekomendować wszystkim. Każdy powinien poznać tę historię i mieć okazję zakochać się w niej tak, jak i ja.

Zastanówcie się nad kawałkiem węgla płonącym w piecu w waszym domu. Widzicie go, dzieci? Ta bryła węgla była kiedyś zieloną rośliną, paprocią lub trzciną, która żyła przed milionem lat, może dwa miliony lat temu, a może sto milionów. Potraficie sobie wyobrazić sto milionów lat? Roślina rosła tylko przez jeden rok, jej liście pochłaniały światło i przekształcały energię słoneczną w materię organiczną. W korę, gałązki, łodygi. Rośliny żywią się światłem, podobnie jak my jedzeniem. Ale później roślina umarła i przewróciła się, prawdopodobnie do wody, po czym zmieniła się w torf, który przez wiele lat tkwił w głębinach ziemi - przez wiele eonów, przy których miesiące, dekady, a nawet całe ludzkie życie to tylko mgnienie oka, pstryknięcie palcami. W końcu torf zamienił się w kamień, ktoś go wykopał, węglarz przywiózł go do waszych domów, może włożyliście go do pieca wy sami i dziś wieczorem wasz dom jest ogrzewany przez światło słoneczne sprzed stu milionów lat.

Mogłabym wymienić w tym momencie wszystkie plusy tej powieści, wszystko to, co było w niej niesamowite, ale tego nie zrobię. To nie miałoby sensu. Proszę was o zaufanie mi na słowo i sięgnięcie po nią. Ta historia wciąga, nie pozwala oderwać się od czytania, przenosi w całkiem inny świat - pełen smutku, ale też radości, bólu i ukojenia. Pełen nadziei i miłości. Pełen ludzi. Pełen małych rzeczy, które wydają się wcale nie ważne, a jednak znaczą tak wiele. Pełen światła, którego nie widać.

Otwórzcie oczy i popatrzcie na to, co możecie zobaczyć, nim zamkniecie ja na zawsze.

★★★★★

W y z w a n i a:

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca!

*cytat z Gwiazd Naszych Wina Johna Greena
(przepraszam za tę pseudo-recenzję, ale ciężko było mi wykrzesać choć zdanie o takim majstersztyku!)

You Might Also Like

0 komentarze

Prawa autorskie

Całość prezentowanej strony internetowej stanowi własność autorki bloga i jest utworem w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. Nr 90, poz. 631). Żadna jej część nie może być rozpowszechniana lub kopiowana w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny lub inny) bez pisemnej zgody autorki.
Materiały zawarte na niniejszym blogu mogą być wykorzystywane lub rozpowszechniane jedynie w celach informacyjnych oraz wyłącznie z notą o prawach autorskich oraz ze wskazaniem źródła informacji.