Bez względu na to, czy jesteś historycznym geekiem, czy miłośnikiem fantastyki, od książek Druona nie będziesz się mógł oderwać. To była pierwotna gra o tron. Jeśli lubisz Pieśń lodu i ognia, pokochasz Królów przeklętych”.
George R.R. Martin
Historia ze mną i Królami przeklętymi jest dosyć dziwna. Tak naprawdę od chwili, kiedy po raz pierwszy przeczytałam powyższy martinowski opis tej książki wiedziałam, że prędzej czy później trafi w moje łapki, bo jeśli sam George R.R. Martin na czymś się wzorował pisząc Pieśń lodu i ognia, to ja po prostu muszę to mieć i muszę koniecznie to przeczytać. W końcu otrzymałam propozycję zrecenzowania tej powieści, na którą ochoczo się zgodziłam i właśnie w ten sposób otrzymałam te grube tomiszcze, zawierające Króla z żelaza, Zamordowaną królową oraz Truciznę królewską.
Spodziewałam się dobrej fantastyki, a otrzymałam kwintesencję powieści historycznej z lekką domieszką fikcji literackiej. Byłam w bardzo pozytywnym szoku. Historię uwielbiam, kocham czytać książki, których akcja ma miejsce w dawnych czasach, więc z zapałem zabrałam się za lekturę. Niestety, ale mimo tego, że same dzieło jest po prostu fantastyczne, to czytanie jego szło mi opornie i Królów przeklętych skończyłam dopiero po miesiącu (miejcie jednak na uwadze, że to była moja pierwsza powieść historyczna i miałam bardzo mało wolnego czasu). Nie mogę jednak stwierdzić, że żałuję czasu przy niej spędzonego, bo byłoby to kłamstwem.
Każdy człowiek sądzi naiwnie, że świat narodził się wraz z nim, i dlatego cierpi, kiedy w chwili, gdy ulatuje z niego życie, musi zostawić wszechświat niedokończony. Tym bardziej cierpi król.
Losy rodu Kapetyngów zaciekawiły mnie już od pierwszych stron. Te wszystkie pogróżki, zdrady i kłamstwa sprawiły, iż trudno mi było oderwać się od tej książki. Ważniejszym tego powodem było również fenomenalne władanie przez autora piórem. Styl pisania Maurice'a Druona to istny majstersztyk. Piękne opisy, wymyślne epitety i porównania, ożywienia oraz opisy męki czy też śmierci bohaterów zawładnęły moim czytelniczym sercem. Delektowałam się każdym najmniejszym słowem i pod tym względem stawiam Druona i Martina na równi.
Mnogość bohaterów nie była dla mnie wielkim zaskoczeniem, jednak na początku sprawiła mi małą trudność. W końcu nie tak łatwo ich wszystkich zapamiętać, a już tym bardziej, kiedy byli posiadaczami skomplikowanych francuskich nazwisk. Po jakimś czasie udało mi się ich wszystkich zapamiętać, do niektórych nawet zapałać sympatią, innych znienawidzić. Polubiłam Roberta d'Artois, królową Izabelę, Klemencję, nawet Joanna nie była taka zła, Tolomei wielokrotnie budził we mnie podziw, a Guccio skradł mi serce swoją młodzieńczą, marzycielską duszą. Nie mogę doczekać się drugiego tomu, ponieważ wtedy w którymś momencie na tron ma wstąpić Filip, a jestem ogromnie ciekawa tego, jak sprawdzi się w roli króla.
Jedyną pociechą w naszej samotności jest współczucie i dobroczynność, czyli świadomość, że inni także cierpią podobnie jak my.
Niewątpliwie Królowie przeklęci mają wiele wspólnego z Grą o tron, ale nie są tacy sami. Łączy ich podobny, średniowieczny klimat oraz niezwykła brutalność, nie brak w nich jednak różnic. Chyba jednak bardziej przywiązałam się do bohaterów wykreowanych przez Martina i wolę ten jego wymyślony świat, pełen morderstw, magii i smoków. I choć Druon niezwykle mi zaimponował, w końcu napisać powieść historyczną to nie lada wyczyn, to jednak Georga R.R. Martina wielbię mocniej. Piszę to jako przestrogę dla tych, którzy tak jak ja są zainteresowani tą książką ze względu na podobieństwo do PLiO. Jeżeli nie lubicie historii, a w szczególności tej XIII-wiecznej, to możecie się na niej zawieść.
Królestwo jest jak wóz: daleko nie zajedzie, jeśli każdy koń ciągnie w inną stronę.
Królowie przeklęci to nadzwyczajne, wspaniale napisane dzieło, które spodoba się każdemu miłośnikowi powieści historycznych - ręczę za to. Całkowicie odrywa od rzeczywistości i przenosi czytelnika do innej epoki. Jego niepowtarzalny klimat wywarł na mnie ogromne wrażenie, a świadomość, że wszystkie te intrygi miały miejsce naprawdę, była niesamowita. Polecam wszystkim zaznajomionych z gatunkiem, jak i tym chcącym dopiero poznać jego genialność.
★★★★★★★★★
W y z w a n i a:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+5 cm)
Czytam opasłe tomiska
52 książki
Okładkowe Love
Klucznik
Czytam opasłe tomiska
52 książki
Okładkowe Love
Klucznik
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Otwarte!
0 komentarze