Sekret Julii jest to druga część popularnego już Dotyku Julii, autorstwa Tahereh Mafi. Trójkąt miłosny, ustrój, wojny oraz niesamowicie poetycki język to cechy charakterystyczne dla owej pozycji. Ale to, co już znamy, smakuje podobno najlepiej. Czy była doskonała? Nie byłabym taka pewna… Za to okładka prześliczna!
Julia z Adamem uciekają z kwatery Komitetu Odnowy i trafiają do Punktu Omega, przystani dla dzieci o szczególnych zdolnościach. Wreszcie są bezpieczni. Sielanka zakochanych trwa jednak krótko. Julia poznaje sekret, który może przekreślić ich wspólne marzenia o szczęściu…
Czuję, że się czerwienię, i zastanawiam się nad swoją bezradnością wobec słów i uczuć. Zastanawiam się nad swoją nieumiejętnością swobodnego żartowania, prowadzenia gładkiej konwersacji, wypowiadania pustych zwrotów, którymi można wypełnić chwile niezręcznego milczenia. Nie mam szafy pełnej hmmów i wielokropków, które wystarczy wstawić na początku i na końcu zdania. Nie umiem być czasownikiem ani przysłówkiem. Jestem na wskroś rzeczownikiem. Nafaszerowanym ludźmi, miejscami, rzeczami i myślami, których nie potrafię uwolnić ze swojej głowy. Nie umiem rozmawiać.
Przekreślić, to może w tym przypadku zbyt mało powiedziane. Dotyk Julii baaaardzo mi się spodobał, i już nie mogłam się doczekać, aż zabiorę się za część kolejną. Muszę jednak przyznać, że Sekret nie wnosi zbyt wiele do historii Julki. No chyba że ten znienawidzony przeze mnie trójkącik miłosny.
Trochę zbyt dużo tego narzekania. Rozumiem, że główna bohaterka jest pokrzywdzona przez życie, i tak dalej, i tak dalej, ale naprawdę dziękuję Kenjiemu za to, że wreszcie przemówił jej do rozumu, bo nie wiem czy bym z nią do końca wytrzymała.
Nadzieja.
Jest jak kropla miodu, jak pole kwitnących tulipanów na wiosnę. Jak orzeźwiający deszcz, wyszeptana obietnica, bezchmurne niebo, idealny znak przestankowy na końcu zdania.
Jedyne, co mnie trzyma przy życiu.
Książkę można podzielić na kilka etapów: 1. zaaklimatyzowanie się w Punkcie Omega, 2. narzekanie na życie, 3. narzekanie na życie i problemy miłosne, 4. pojawienie się Warnera, 5. jeszcze większe problemy miłosne, 6. wreszcie się coś dzieje. I to mnie właśnie trochę zawiodło. O tyle, o ile na Dotyk nie narzekałam, to Sekret ocenię trochę bardziej krytycznie. Czekałam na coś więcej, na jakiś ogromny szok, coś, co mnie zaskoczy, przyprawi o zawał. Tymczasem podano mi wszystko to, co znam już z pierwszej części.
Książkę ratują postacie Kenjiego i Warnera. Naprawdę uwielbiam tych bohaterów. Warner – przystojny, tajemniczy, dobry i zły za razem podbił moje serducho. A Kenji? Wesoły, ale też poważny, i co najważniejsze: nie jest malkontencką Julią.
Synonimy znają się jak starzy kumple, jak przyjaciele, którzy niejedno razem przeżyli, lecz jeszcze wiele mają sobie do opowiedzenia. Którzy wspominają dzieciństwo i zapominają, że choć są sobie bliscy, to jednak zupełnie różni, i choć mają trochę wspólnego, to jeden nigdy nie może być drugim. Bo cicha noc to nie to samo co spokojna noc, bo niewzruszony człowiek to nie to samo co opanowany, a jasne światło nie jest takie samo jak olśniewające światło. Ponieważ o wszystkim decyduje sposób, w jaki słowa układają się w zdania.
Chyba zbyt dużo oczekiwałam od tej książki. Mimo to cieszę się, że ją przeczytałam i dałam się ponieść klimatowi tej serii oraz barwnemu językowi Mafi. Najciekawsza była chyba historia Aarona, tak poza tym to nic mnie nie zwaliło z nóg. Dar Julii może moją opinie albo pogrążyć, albo podwyższyć. Nie słyszałam żadnych spojlerów i niech tak lepiej zostanie. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła zapoznać się z tomem ostatnim, bo ciekawość mnie jednak zżera, z kim w końcu nasza Julcia będzie… o ile przeżyje.
★★★★★★
W y z w a n i a:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+2,9 cm)
9 komentarze
Przepraszam, że mój komentarz będzie bardzo krótki, ale to jedyne, co przychodzi mi na myśl, patrząc na okładkę Sekretu Julii:
OdpowiedzUsuńWARNER ^^
WARNER <3
Usuń... i życie staje się piękniejsze :')
Mam w planach.
OdpowiedzUsuńP.S. Kolorowe cytaty są prawie niewidoczne.
Spróbuję zmienić ten fiolet ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDo mnie okładka jakoś nie przemawia. Książka mi się podobała, ale nie zachwyciła. Nie wiem czy wspomniałam, ale masz piękny szablon:)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie okładka piękna, chociaż pierwsza była ładniejsza ;> Mnie również trooochę zawiodła, bo myślałam, ze utrzyma poziom.
UsuńAch dziękuję! Jest to w sumie tymczasowy szablon, bo specjalny na bloga jest w trakcie robienia :) A obecny zawdzięczam mojemu ukochanemu Zielonemu Kociakowi.
Słyszałam o tej serii, ale tematyka jakoś mnie nie przekonuje, więc chyba dobie odpuszczę... Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, dystopia w tym przypadku jest dość specyficzna, i nie każdemu się spodoba.
UsuńRównież pozdrawiam!