Tytuł : W śnieżną noc
Tytuł oryginalny : Let It Snow
Autor : Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle
Strony : 335
Wydawnictwo : Bukowy Las
Kategoria : teen, young adult, obyczajowe
Chyba każdy czytelnik marzy, by
spędzić święta przy idealnej, powodującej ciepło na sercu lekturze. Ja ten
piękny czas postanowiłam wykorzystać na przeczytanie „W śnieżną noc”, autorstwa
Maureen Johnson, Johna Greena oraz Lauren Myracle. W skład tej książki wchodzą
trzy opowiadania. Poniżej kilka słów o nich.
Podróż Wigilijna
„Podróż Wigilijna” autorstwa Maureen
Johnson to zdecydowanie moje ulubione opowiadanie. Rodzice głównej bohaterki
tej historii, czyli Jubilatki, zostają zamknięci w więzieniu za udział w bójce
o Elfi Hotel – jeden z elementów wioski Flobie, miniaturowego świątecznego
miasteczka. Dziewczyna ma natychmiast wsiąść w pociąg i wyruszyć do swoich
dziadków na Florydę. Tymczasem Gracetown kompletnie zasypał śnieg, więc
Jubilatce udaje się dojechać zaledwie kawałek za miasto. Dziewczyna próbując
uciec od spędzenia nocy z cheerleaderkami w jednym wagonie , wymyka się do
stojącego nieopodal miejsca zatrzymania jej pociągu Waffle House’a. I tak
zaczyna się jej niesamowita przygoda.
,,Nie byłam w nastroju, żeby przechodzić przez opowieść pt. ,,Jubilatka? Masz na imię Jubilatka? Zdradź, czego używasz przed występami : oliwki dla niemowląt czy oleju orzechowego? Czy ktoś wyciera rurę po każdym tańcu?"." (str. 29)
To wszystko jest tak
nieprawdopodobnie zabawne, że podczas czytania „Podróży Wigilijnej” wiele razy
wybuchałam śmiechem. Jej bohaterowie, sposób przedstawienia historii… to wszystko
było idealne. Z wielką chęcią zapoznam się z inną twórczością tej autorki.
Bożonarodzeniowy Cud
Pomponowy
Chyba nikt nie będzie w szoku,
jeśli stwierdzę, że od Johna Greena oczekiwałam wiele – po przeczytaniu
wszystkich pozostałych jego książek liczyłam na coś genialnego. I nie zawiodłam
się : dostałam greenowski język i potężną dawkę humoru. „Bożonarodzeniowy Cud
Pomponowy” opowiada o historii trojga nastolatków : JP, Diuk i Tobina, którzy
zostają namówieni do przedarcia się przez zaspy śniegu i dotarcia do Waffle
House’a pełnego cheerleaderek, razem z upragnionym przez nie Twisterem. Jak się
jednak okazuje, taka niepozorna wyprawa może zmienić wiele życiowych aspektów.
,, - Cały czas myślałem tylko : ,,Ludzie, umrę w błękitnym kombinezonie narciarskim!". Moja mama będzie musiała zidentyfikować ciało i do końca życia pozostanie przekonana, że w wolnym czasie jej syn lubił się przebierać za cierpiącą na hipotermię gwiazdę porno z lat siedemdziesiątych." (str. 138)
Bardzo polubiłam wszystkich wyżej
wymienionych bohaterów. Byli niesamowicie sympatyczni, pełni energii i przede
wszystkim ciekawi. Od razu widać, że to właśnie Green ich wykreował. To
opowiadanie całkowicie różniło się od poprzedniego. Przede wszystkim było mniej
świąteczne, a bardziej romantyczne i zabawne. Mi kompletnie to nie
przeszkadzało. Czytało mi się je bardzo przyjemnie i pochłonęłam „Bożonarodzeniowy
Cud Pomponowy” dosłownie w moment.
Święta patronka
świnek
I nadszedł moment, w którym
powinnam napisać same dobre słowa na temat „Świętej Patronki Świnek”, autorstwa
Lauren Myracle, bo w końcu dwa pozostałe opowiadania były świetne i tak dalej…
Ale tak niestety nie będzie. Autorka przedstawiła nam historię załamanej po
nieudanym związku Addie, która próbuje zacząć postrzegać potrzeby innych i nie
być cały czas tą samą nadąsaną, samolubną dziewczyną. Pracująca w Starbucksie
nastolatka zaoferowała swojej przyjaciółce pomoc, a mianowicie miała odebrać ze
zoologicznego sklepu jej mikroświnkę, o jakże wdzięcznym imieniu Gabriel.
,,Nie wiedziałam, co to jest figowy pudding, ale kojarzył mi się z daniem, które stoi i stygnie na końcu stołu, bo nikt nie ma na nie ochoty. Jestem jak ono. Zimna, samotna i pewnie z zakalcem." (str. 209)
Początek tego opowiadania
strasznie mnie zraził. Kolejna historia o użalającej się nad samą sobą
dziewczynie? Nie, dzięki, to nie dla mnie. Jedyny interesujący wątek w tym
opowiadaniu to ten, w którym Addie wreszcie poszła po tego Gabriela. No i
końcówka opowiadania, gdzie losy wszystkich bohaterów tej książki się splatają.
To było niesamowite i szczerze muszę się przyznać, że takiego splotu wydarzeń
się nie spodziewałam. Jednak pozostała część opowiadania… cóż, nie była zła.
Bardziej pasuje do niej określenie przeciętna.
Podsumowując : „W śnieżną noc” to
naprawdę rewelacyjna książka. (Przynajmniej w 2/3) Polecam wszystkim na zimowy,
nawet niekoniecznie świąteczny wieczorek, bądź kilka, tak jak to zrobiłam ja.
Nie żałuję ani chwili spędzonej przy tej książce. „W śnieżną noc” bawi i
niejednokrotnie wywołuje szeroki uśmiech na twarzy. Jeżeli nie będziecie
oczekiwać, że ta książka odmieni wasze życie, to na pewno się na niej nie
zawiedziecie :)
Ocena : 8/10
W y z w a n i a :
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+2,4 cm)
0 komentarze