recenzje ekranizacji

Recenzja ekranizacji ,,Kosogłosa"

19:07

Ekranizacja Kosogłosa jest dla mnie trudnym tematem. Na  jaką stronę na Internetach nie wejdę, tam wszyscy zachwycają się ową ekranizacją. A moim skromnym zdaniem – nie. Nie zwala z nóg. Nie wciska w fotel. Nie powoduje zbiornika łez. Jest…. Okej.

Od pół roku czekałam z niecierpliwością na pierwszą cześć Kosogłosa. Oczekiwałam arcydzieła, czegoś fenomenalnego, czegoś przy czym zemdleję, umrę, zmartwychwstanę i umrę ponownie. Tymczasem dostałam coś całkiem fajnego, i tyle. Żadnych zachwytów z mojej strony, żadnego płaczu i pokłonów. Pierwsze dwie części Igrzysk Śmierci zostały zekranizowane genialnie – nie ma się do czego przyczepić. Tymczasem ta okazała się być przeciętną ekranizacją.


Aktorzy. Jeśli chodzi o Josha i Jenn, to sama nie wiem, co tu można powiedzieć. Byli okej, ale (o dziwo!) to nie na nich zwracałam w głównej mierzę uwagę. Jest kilka osób, które chciałabym pochwalić, ale zanim do tego przejdę, chciałabym wspomnieć o pewnej, jedynej, wyjątkowej postaci. O Effie, bo o kim! W książce chyba jej nie było – albo ja już nic nie pamiętam. W filmie za to pojawiała się dość często. I kompletnie nic do tego zabiegu nie mam. Lubię Effie jako bohaterkę i jako aktorkę, więc bardzo się cieszę, że reżyser dał jej rolę i w tej części.

Wracając do tematu : chciałabym pochwalić grę aktorską Willow (Prim). Miała świetną mimikę twarzy, potrafiła perfekcyjnie wczuć się w daną scenę i wprost idealnie modulować głos. Bardzo podobała mi się również gra Woody’ego (Haymitcha), Julianne (Coin), Natalie (Cressidy), Jeffrey’a (Beete) i oczywiście Sama (Finnick).

W całym Kosogłosie łzę uroniłam tylko jeden, jedyny raz – kiedy Finnick spotkał Annie :’) Tak długo czekałam na ten piękny moment, że nie mogłam się na nim nie wzruszyć. Pierwsza część skończyła się chwila po tym, jak odbito Peetę, Johannę i Annie. (Gdzieś w trakcie rozdziału 13 – sprawdzałam.)

Narzekam i narzekam, ale są też plusy! Efekty specjalne wyglądały niezwykle – nie były sztuczne jak w trailerze Zbuntowanej (ale to temat na osobną notkę), a idealnie wtapiały się w filmową kompozycję. Soundtracki były oczywiście G-E-N-I-A-L-N-E, co do tego nie mam wątpliwości. Ale moment, w którym Katniss zaczęła śpiewać Drzewo Wisielców… :’)

Mam nadzieję, że wam film podobał/spodoba się bardziej niż mi. Ale jestem prawie pewna, że druga część będzie o wiele lepsza – nawet w samej książce końcowe wydarzenia były najbardziej emocjonujące :)

You Might Also Like

0 komentarze

Prawa autorskie

Całość prezentowanej strony internetowej stanowi własność autorki bloga i jest utworem w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. Nr 90, poz. 631). Żadna jej część nie może być rozpowszechniana lub kopiowana w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny lub inny) bez pisemnej zgody autorki.
Materiały zawarte na niniejszym blogu mogą być wykorzystywane lub rozpowszechniane jedynie w celach informacyjnych oraz wyłącznie z notą o prawach autorskich oraz ze wskazaniem źródła informacji.