Tytuł : Rówieśniczki
Autor : Katarzyna Tubylewicz
Strony : 332
Wydawnictwo : Foksal
Kategoria : obyczajowe
„Rówieśniczki” Katarzyny
Tubylewicz wygrałam w internetowym konkursie, normalnie pewnie w życiu nie
zwróciłabym na nie uwagi. Po pierwsze dlatego, że okładka jest dość denna i
niczym się nie wyróżniająca. Po drugie, nie zaczytuje się w polskiej
literaturze, a już tym bardziej jeśli chodzi o obyczajówki. Jednak opis tej
książki nie był zły, miałam nadzieje, że nie będzie aż tak źle. Tymczasem niesamowicie
się zawiodłam.
Lektura ta opowiada nam o życiu
trzech przyjaciółek : Joanny, znudzonej żony polskiego dyplomaty, romansującej
z młodszym od siebie Karimem, Zofii, polskiej emigrantki, próbującej stać się
jak najlepszą szwedką oraz Sabiny, nieznoszącej sprzeciwu dziennikarki
katolickiego czasopisma. Cała historia odbywa się w Sztokholmie oraz Warszawie.
Jedynym chyba plusem tej książki jest to, że dowiedziałam się trochę o Szwecji
oraz o życiu przymusowych emigrantów, jak i tych, którzy wyjeżdżają z kraju
przez problemy rodzinne bądź brak pieniędzy.
Zacznijmy od pierwszej rzeczy,
jaka mnie w tej książce zdziwiła, a mianowicie ilość rozdziałów. Bo jest ona
rekordowa – na ponad 330 stron jest ich aż… dwa. Co prawda rozdziały te dzielą
się jeszcze na podrozdziały, ale okropnie utrudniało mi to czytanie. Bardzo
denerwowało mnie również mieszanie narracji – raz była trzecioosobowa, raz
pierwszoosobowa. Wszystko w tej historii było porozrzucane, często nie mogłam
połapać się o której bohaterce teraz czytam. Podrozdziały mogłyby zaczynać się
chociaż imieniem jednej z kobiet – znacznie ułatwiłoby to sprawę.
Jak jestem już przy bohaterkach
to muszę wspomnieć o tym, że kompletnie się z nimi nie potrafiłam utożsamić.
Ich życie było nudne i denerwujące, ich problemy były nudne i denerwujące,
ogólnie całe ich jestestwo było okropnie bezsensowne. Nie pojmowałam ich
zachowania. Joanna, kobieta po czterdziestce zachowywała się rozkapryszona
małolata. Zofia non stop bawiła się w sierotkę, która jest najbardziej
pokrzywdzona na świecie, bo córki jej rozwiedzionego męża nie mogą jej
zaakceptować. No ludzie! Żeby dorosła kobieta nie potrafiła sobie poradzić z
jakimiś nastolatkami? Ale Sabina była chyba z nich wszystkich najgorsza.
Nienawidzę wszystkich homofobów, nie potrafię pojąć tego, dlaczego nie
pozwalają ludziom kochać? A Sabina właśnie załamywała się z tego powodu, że jej
syn, Janek, jest gejem. Wielka katoliczka, a sama zamknęła swoją przyjaciółkę w
sali gimnastycznej z napalonym wuefistom. W „Rówieśniczkach” jest sporo wręcz
obrzydliwych postaci, jak chociażby ten Kożuchowski. Znajdziecie tam również
mnóstwo przekleństw i kilka odrażających scen erotycznych, które mnie osobiście
przyprawiały o mdłości.
Podsumowując mój dość długi wywód
: nie, nie polecam tej książki. Straciłam na niej tylko czas, przez większość
czasu czytania tej lektury miałam ochotę wyrzucić tę książkę za okno. Ale
szkoda mi było drzew. „Rówieśniczki” są niewypałem tego miesiąca, jak i nie
całego roku!
Ocena : 1/10
(beznadziejna)
W y z w a n i a :
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+2,1 cm)
0 komentarze