Do ekranizacji książek podchodzę dość
uważnie i sceptycznie, bo nigdy nie wiem, c mnie czeka. Ekranizacja może
zniszczyć moje zdanie o książce, bądź je poprawić. W przypadku filmu na
podstawie nowelki Gayle Forman, wybieram zdecydowanie drugą z opcji.
Zacznijmy może od aktorów – moim zdaniem
genialne dobrana obsada. Ubóstwiam Chloe Moretz, którą możecie kojarzyć z filmu
Carrie (dość sławnej ekranizacji
powieści Stephena Kinga). Moretz zdecydowanie zachwyca nas swoją nieprzeciętną
grą aktorską oraz profesjonalnym podejściem do pracy. Genialnie wczuła się w
postać Mii Hall. Jestem ciekawa tego, jak wiele pracy wymagało od niej
zapoznanie się w wiolonczelą. Z tego co udało mi się wyczytać z przeróżnych
artykułów dotyczących filmu, aktorka studiowała występy wybitnych wirtuozów wiolonczeli.
Ogółem większość aktorów wygląda dokładnie tak, jak sobie to wyobrażałam
czytając książkę. Przykładowo Jamie Blackley (możecie go kojarzyć z filmu Piąta władza lub Królewna Śnieżka i Łowca), który w filmie wciela się w postać Adama
Wildea, w stu procentach spełnił moje oczekiwania. Byłam również pod wrażeniem
gry aktorskiej Liany Liberato (przyjaciółki Mii, Kim) oraz Mireille Enos (mamy
Mii, Kat).
Kolejną rzeczą, o jakiej
koniecznie muszę tu wspomnieć, są soundtracki. Film oglądało mi się ogromnie
przyjemnie dzięki wyborze genialnej muzyki. Świetnie oddawała klimat, ale
przede wszystkim teksty danych piosenek idealnie opisywały sytuacje bohaterów.
Jestem pod wrażeniem płynności
tego filmu. Bałam się, że sceny między teraźniejszością a wspomnieniami Mii
będą chaotyczne i trudne do zrozumienia, tymczasem wszystko przebiegało gładko
jak po maśle. Jeśli chodzi o różnice między książką a filmem, to mi udało się
znaleźć jedną – w książce wspomniane było, że to Adama ugryzła pszczoła, i tata Mii wyssał
mu żądło. W filmie zaś to Mia została użądlona, a Adam wyssał jej żądło.
„Po prostu chciałem possać twoją rękę.”
Podsumowując, uważam że
ekranizacja jest jak najbardziej udana, a może nawet lepsza niż książka. Bo
muszę wam powiedzieć, że czytając „Zostań, jeśli kochasz” nie płakałam, a
oglądając film wzruszyłam się niejednokrotnie. To chyba jednak coś oznacza :)
0 komentarze