Cześć!

Dziś przychodzę do was z moją pierwszą notką podczas Tygodnia z "Igrzyskami Śmierci"! Jeśli jeszcze nie wiecie co to, tydzień z "Igrzyskami Śmierci" jest akcją zorganizowaną przez Julkę, Zosię, Klaudię, Anetę, Angie oraz mnie, która polega na zachęceniu do przeczytania (lub rereadu) trylogii Igrzyska Śmierci i obejrzeniu wszystkich filmowych części. Zabawa ma miejsce w tym tygodniu, ponieważ już w piątek na ekrany kin wchodzi Kosogłos cz.II! Więcej informacji znajdziecie na naszym wydarzeniu na facebooku - klik!

A ja dziś prezentuję wam The Hungers Games Book TAG w moim wykonaniu!

Wydaje mi się, że moją ulubioną częścią jest ostatnia, czyli Kosogłos. Oprócz tego, że jest strasznie brutalna, to jeszcze niezwykle zaskakująca i dzieje się w niej tyle rzeczy, że czytelnik ledwo nadąża nad tym, co się dzieje.

Nie potrafię dobrze walczyć, na roślinach się zbytnio nie znam... co prawda jestem dość zwinna i lekka, ale dzięki temu niestety nie przeżyję. Chyba że na tych 'warsztatach' przed Igrzyskami poduczyłabym się o pułapkach i jadalnej roślinności. Wtedy miałabym jakąś szansę na przeżycie. Jednak wolałabym, żeby zabili mnie już na początku w jakiś zjawiskowy sposób. Jak umrzeć, to z klasą.

Myślę, że takich scen było kilka. Jedną z nich był moment, kiedy Peeta ogłosił, że jest z Katniss w ciąży. Nigdy nie zapomnę tego szoku, jaki wstąpił na moją twarz po usłyszeniu tej nowiny. A potem zaczęłam się śmiać.

Kiedyś byłam bardzo (bardzo bardzo) przewrażliwiona na punkcie ekranizacji książek. Kiedy obejrzałam wszystkie części Harry'ego Pottera i zakochałam się w nich na zabój, od razu sięgnęłam po książki, bo stwierdziłam, że chcę poznać tę niesamowitą, oryginalną historię. Tak samo było z Igrzyskami, tyle że nieco później. Obejrzałam pierwszą część, obejrzałam drugą, polajkowałam igrzyskowy fanpage na facebooku, a tam zobaczyłam, że to filmy na podstawie książek. Tym sposobem dowiedziałam się o Igrzyskach i tym sposobem zaczęłam zmieniać się w książkoholika. 

(W sensie zaczęłam kupować książki, bo czytałam od zawsze)

Mam kilka igrzyskowych postaci, które uwielbiam, a są to: Katniss, Peeta, Finnick, Cinna, Effie, Rue, Johanna, Caesar, Cressida. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam.

Jest kilka takich momentów, które wprost kocham, ale nie mogę ich wypisać, bo wszystkie to ogroomne spoilery. Ale żeby nie było, że nie odpowiem w żaden sposób, ujmę to tak: zakończenie całej trylogii.

Ogólnie nie chciałabym żyć w Panem, ale jeżeli byłabym już zmuszona, to na pewno w Dystrykcie 3 bądź 4. Do żadnego innego się nie nadaję.

Zdecydowanie.

Karabin! Albo pistolet, bo karabin jest za ciężki.

Tylko najpierw musiałabym kupić taką broń, bo w domu jej nie mam.

Albo paczkę ciastek?

Na pewno nie zabrałabym czegoś, co mi się kojarzy z domem. Jeszcze bym się rozkleiła na arenie.

Może zapalniczkę, może poradnik Jak przeżyć w dżungli pełnej ludzi, którzy chcą cie zamordować.

Snow! Chyba wszyscy się zgodzimy, że niewątpliwie jest on czarnym charakterem. Ale jaki ma styl! Ten motyw z białymi różami przyprawił mnie nie raz o gęsią skórkę.

I to by było na tyle z mojej strony! Koniecznie napiszcie w komentarzach, kogo lub co wy byście umieścili w odpowiedziach oraz czy będziecie w kinie na premierze Kosogłosa cz. II !

(Jeszcze 3 dni!)